środa, 6 czerwca 2012

What some call age, they call experience

To jest ten moment, w którym zaczynasz uświadamiać sobie jak nieprzewidywalną i przez to jak piękną dziedziną życia jest sport. Dziedziną, do której pojęcia takie jak logika czy racjonalizm nie przystają żadną miarą, ba, gdy uważasz, że zjadłeś wszystkie rozumy, oni znów płatają ci figla.

Można sympatyzować z tym czy innym zespołem, ale jeżeli kochasz sport, kochasz koszykówkę i zostawiasz w tym chociaż odrobinę swoich emocji, musisz doceniać to, co wyprawiają chłopcy ze stanu Massachusetts.

To co oglądamy w serii z Miami dzieje się jak gdyby wbrew prawom fizyki. Na jednej szali Celtics i przymiotniki, które przyległy już do nich na stałe. Starzy, kontuzjowani, wolni, najgorzej zbierający. Połowa ich składu mecze ogląda w telewizorze z wysokości szpitalnego łóżka, a ci, którzy grają też nie są do końca zdrowi. Wszystkie siły spożytkowali już na powolne doczłapywanie się do finałów konferencji, co już samo w sobie stanowi dla nich wielki sukces. Po drugiej stronie Miami Heat, drużyna koszykarskiej nowej ery, z najwspanialszymi atletami XXI w. Wadem i Jamesem na czele. Niewielu było takich, którzy postawiliby na nich złamanego grosza. Spodziewaj się niespodziewanego.

Przychodzi mi tu na myśl analogia związana z futbolem. Chodzi mianowicie o tegoroczny triumf Chelsea Londyn w piłkarskiej Lidze Mistrzów. Celtics mają szansę w tym roku stać się takimi Londyńczykami basketu, którzy po laury sięgali w najmniej oczekiwanym etapie swojej sportowej drogi. Często spotykam się z opiniami (także w przypadku 'the blues'), że któraś tam drużyna bardziej zasłużyła na zwycięstwo bo stworzyła więcej sytuacji podbramkowych, czy też prezentowała ładniejszy dla oka styl. I za każdym razem okazuje dezaprobatę dla tego rodzaju opinii. Na wygraną bardziej zasłużył ten, który włożył w grę całe serce i zdobył bramkę czy punkt więcej od przeciwnika.







O 2:30 w nocy z czwartku na piątek mecz nr 6 serii, w której nic jeszcze nie jest roztrzygnięte.

It's all about 18


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Wygrywać mecze, przegrywając z nałogiem,


Przy jednej ze stacji benzynowych dwoje ludzi zauważa człowieka śpiącego na pobocznej ulicy.
- Wszystko w porządku koleś? - pyta, szturchając go, jeden z nich.
Chris podniósł się, otrzepał i zdał sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajduje. Chwilę wcześniej jechał na lotnisko, żeby odebrać swoją żonę z dziećmi, których nie widział od wielu miesięcy. Był to jednak jego szósty dzień z metamfetaminą, występującą w USA pod nazwą desoxyn jako lek na ADHD i otyłość. Narkotyk ten wywoływał silne halucynacje, dlatego też jadący autostradą Chris nie mógł wyzbyć się wrażenia, że jest śledzony. W pewnym momencie nie wytrzymał, miał dość ucieczki, zatrzymał się, wysiadł z samochodu i trzymając ręce w górze opuścił pojazd. Po chwili zauważył policje, która wydała mu się jedynym ratunkiem przed śledzącymi go ludźmi.
- Zakujcie mnie, proszę, zabierzcie mnie stąd, ktoś mnie śledzi - wykrzyczał odurzony narkotykami Chris Herren...
 
 Wychował się w Fall River, gdzie reprezentował barwy szkolnej drużyny Durfee. Był lokalną gwiazdą, nadzieją z czego dobrze zdawał sobie sprawę. Wywodził się ze sportowej rodziny, jego ojciec był wojskowym, matka cheerleaderką, nawet jego brat Mike miał obiecujący początek kariery sportowej. To właśnie on stał się jego wzorem do naśladowania, Chris chciał pójść w jego ślady i grać w koszykówkę. Tak też uczynił, miał duży potencjał, był szybki, silny i chciał osiągnąć sukces. Jak mówiła jego późniejsza żona: 'Koszykówka była dla niego całym życiem.' Fall River było szczególnym miasteczkiem, dzieciaki, które się stamtąd wywodziły znały zasady życia, potrafiły walczyć, dbać o przyjaciół, ale również miały styczność z alkoholem i narkotykami.
'Obserwowaliśmy starszych kolegów, którzy grali dla Durfee, w tygodniu trenowali, a weekendami wychodzili na parę drinków, czasami na więcej niż parę, wychowaliśmy się patrząc na nich, chcieliśmy być jak oni.' - mówi przyjaciel Mike'a. 
 Chris dostał wiele ofert ze sławnych college'ów, postanowił jednak być wierny Fall River i został graczem Boston College. Niedługo potem siedząc w pokoju wraz ze swoim współlokatorem, poznał dwie młode dziewczyny, które dzieliły działki kokainy. 
- Chris, nie bój się, nic ci się nie stanie, obiecuje, po prostu spróbuj - powiedziała jedna z nich.
To był jego pierwszy kontakt z narkotykami, w ten oto sposób przyszła 18-letnia gwiazda Bostońskiej uczelni skazała się na długie lata walki z uzależnieniem. Podczas swojego pierwszego meczu w 1994 roku, po wykonaniu kolejnego lay-upu, Chris upadł niefortunnie łamiąc sobie nadgarstek. Był poza grą przez rok, to najgorsze, co mogło mu się przydarzyć i wiem czytelniku, że znasz ciąg dalszy. Masz rację, 2 tygodnie później nie zaliczył pierwszego testu narkotykowego, potem następnego, kolejnego, aż wreszcie trafił na pierwsze strony gazet okrzyknięty ćpunem. Jego wierni fani z Fall River nie tak wyobrażali sobie jego karierę,ale najbardziej zawiedziona była oczywiście rodzina na czele z jego bratem Mike'm. Pomocną dłoń wyciągnął do niego trener Fresno State. To tam Chris poznał swoją przyszłą żonę Heather, z dala od domu, rodziny był zdany tylko na siebie i swoje umiejętności gry w kosza. W pierwszym meczu został przywitany głośnym buczeniem, jednak chwilę później stał się ulubieńcem publiczności.
Chris kozłuje piłkę i rozgląda się, z boku nadchodzi zasłona, wykorzystuje ją, krok w prawo, wyjście w górę - swish - pierwszy rzut trafiony, 3 pkty dla Fresco, a show dopiero się zaczyna. Żegnany okrzykami - Herren ! Herren ! - skończył spotkanie mając na koncie 30 oczek. Niedługo potem nadszedł czas na mecz, który miał być transmitowany w krajowej telewizji. Chris postanowił jednak rozpocząć świętowanie jeszcze przed nim i w noc poprzedzającą prawdopodobnie najważniejszą rozgrywkę w jego życiu, nie spał, nie jadł, a jedynym co przyjął była kokaina i budweiser. Ku zaskoczeniu swoim i jego brata Mike'a zagrał niesamowicie, trafiał wszystkie rzuty jak szalony, a publiczność nie mogła wyjść z zachwytu. Kilka dni po tym występie - po raz kolejny - w jego organizmie zostały wykryte substancje zakazane. W ramach kary został on wysłany na 28 dniowe leczenie do Utah, gdzie poznał ludzi walczącymi z takimi samymi problemami. Ta pozornie bezcenna lekcja okazała się być dla niego bezużyteczna, nasz bohater nie wyciągnął z niej bowiem żadnych wniosków. 
 
 Draft zbliżał się wielkimi krokami, w przygotowaniach pomagał Chrisowi jego starszy, zawsze wspierający go brat. Ostatecznie ku uciesze mieszkańców Fall River Chris Herren został wybrany w drugiej rundzie z numerem 33 przez drużynę Denver Nuggets. Meldując się na pierwszym treningu został już na wstępie ostrzeżony przez Antonio Mcdyess'a - 'Słuchaj, znamy twoją historię, wiemy co robiłeś, u nas nie ma drugich szans, zapamiętaj, żadnych narkotyków, papierosów i alkoholu, będziemy cie mieli na oku.' Wytrwałości starczyło na czas sezonu, gdy nadeszły wakacje, pierwszoroczniak reprezentujący Denver wrócił do dawnych znajomych, a następnie dawnych uzależnień. Przerażony pierwszym przedsezonowym zgrupowaniem w Denver, Chris dowiedział się o swoim transferze do drużyny Boston Celtics. Jeszcze dwa lata temu byłoby to spełnieniem jego najszczerszych marzeń, granie dla drużyny z miasta, w którym się wychował, mieszkanie i trenowanie blisko swojego rodzinnego domu. Niestety będący w narkotykowym cugu Herren nie wiedział nawet, co mówił na swojej pierwszej konferencji prasowej, nie miał pojęcia kto obok niego siedział, martwił się tylko jak znajdzie sobie nowego dilera. Mimo tego, że był totalnie zniszczony przez narkotyki, nadal potrafił grać na wysokim poziomie, co tylko dowodzi temu jak wielki potencjał musiał posiadać. Przed drugim meczem w barwach Celtics okazało się, że jego diler nie zdąży na czas, Herren był w potrzasku, na trybunach wśród 15 tysięcy fanów byli jego najbliżsi, a on wiedział, że nie da rady wyjść na parkiet jeśli nie 'weźmie'. Na 10 minut przed gwizdkiem rozpoczynającym spotkanie, wybiegł w stroju meczowym przed halę, aby odebrać tabletki od swojego dilera. Po meczu wylądował na pierwszych stronach gazet jako bohater, który doprowadził Boston do zwycięstwa. Od tego momentu szczęście przestało się jednak do niego uśmiechać. Po ujawnieniu kolejnych problemów z narkotykami jego kontrakt z Bostonem został rozwiązany, tym samym rozpoczął on swoją tułaczkę po świecie. Niezależnie od miejsca, w którym dane było mu grać, krążąc po dworcach i przystankach autobusowych, udawało mu się znaleźć bezcennego dla niego dilera. Kolejne rozwiązane kontrakty, przeprowadzki, nowe szanse, nadzieje, pośród tego jedno pozostawało niezmienne - nałóg, uzależnienie silniejsze od miłości do koszykówki, dzieci czy żony. Chris z braku pieniędzy zaczął sprzedawać domowe urządzenia, a nawet zabawki swoich dzieci, robił wszystko, co tylko mógł, żeby mieć na narkotyki. Co było potem ? Przy jednej ze stacji benzynowych dwoje ludzi zauważa człowieka śpiącego na pobocznej ulicy... Ten sam człowiek odwozi swoje dzieci na szkolny autobus, po czym udaje się do swojego dilera. Po zaaplikowaniu dawki heroiny traci przytomność, budzi się w rozbitym samochodzie, lekarz powiadamia go o tym, że był martwy przez 30 sekund.
 
Na szczęście Chris odzyskuje ostatecznie trzeźwość umysłu, a przez trudny proces detoksu pomagają mu przejść jego dzieci, które dopingują go na każdym kroku. Dziś składa wizyty w różnych miejscach, opowiadając swoją historię i próbując ustrzec innych przed popełnieniem błędu, który zrujnował jego życie i sportową karierę. Na co dzień trenuje młodych adeptów koszykówki, dzięki czemu jest blisko tego, co kocha. Nic nie zastąpi mu kariery, jaką mógł mieć, czas jednak nigdy się nie cofa, seria rozgrywana jest do czterech zwycięstw, jeśli nie potrafisz wykorzystać szans, nie zasługujesz by ją wygrać.
 
Ciekawostka: Chris Herren u schyłku koszykarskiej kariery w roku 2006 był na testach w Anwilu Włocławek, jednak z powodu znacznych zaległości treningowych, a także drobnej kontuzji kostki, jaką odniósł podczas jednego z treningów, jego 18 dniowa umowa nie została przedłużona.

Regrets.

Wybaczcie dłuższą nieobecność, finalnie jestem z powrotem



niedziela, 13 maja 2012

Game 1, prezent prawie okazał się pułapką.

To kolejny mecz Celtics, który dla każdego fana tej drużyny jest jak ból brzucha podczas najważniejszego meczu klasowych rozgrywek w kosza. Na szczęście mój tata, a wasz wujek - Kevin - odłożył to spotkanie do lodówki zdobywając punkty w 7 z 9 (!) kolejnych akcji Bostonu w 4q. Niewidzialny Rajon i jego niewidzialne triple-double, niesamowita obrona w końcówce od Bradleya i step back Pierce'a również pomogły nam w tym trudnym zwycięstwie. Pocieszający jest na pewno fakt, że grający tak słaby mecz Celtics - 2/18 za 3 - nadal potrafią wyrwać tak istotny mecz, dzięki znakomitej sekwencji w obronie. Philly wyglądała właśnie tak jak się spodziewałem, w 4 kwarcie słońce schowało się dla nich za chmury, a boisko wypełniła rzęsista mgła, którą próbowali pokonać jumperami z bliższego i dalszego półdystansu. To będzie brzydka seria, ale tak właśnie wyglądają serie z udziałem Bostonu. Mimo to, cieszę się z tego zwycięstwa jak z każdego innego i liczę, że w poniedziałek również uporamy się z naszym przeciwnikiem, aby utrzymać tak cenne dla nas HCA.

sobota, 12 maja 2012

Gdzie prezent może okazać się pułapką.

Oglądałem dziś wywiad z Kevinem Garnettem, w którym ronił łzy przed kamerą mówiąc, że nie potrafi i nienawidzi przegrywać. Oczywiście wywiad ten był przeprowadzany jeszcze za czasów jego gry w Minnesocie, ale czy to tak naprawdę robi jakąkolwiek różnicę ? Jesteśmy w drugiej rundzie, 5 rok z rzędu mamy szansę awansować do finału konferencji, a za każdym razem gdy docieraliśmy do tego punktu graliśmy w finałach Playoffs. Na ile możemy liczyć w tym roku ? Ile paliwa zostało jeszcze w celtyckim baku ? Czy pozorny prezent jakim jest starcie z Philly, nad którą mamy przewagę parkietu, nie okaże się pułapką ? Młodzi, atletyczni, podbudowani, bądź co bądź, wyeliminowaniem #1 Seed'u wschodniej konferencji. Przeprawa ta może tak naprawdę okazać się spacerkiem, nikt nie wątpi, że zdrowa drużyna Bostonu może wyeliminować 76ers w 5/6 meczach. Niestety, czwarty rok z rzędu nasi zawodnicy borykają się z mniejszymi czy większymi urazami, które znacznie ich ograniczają. Lista nie jest może wybitnie długa, ale dotyczy zawodników kluczowych.
- Kostka Raya wróciła do stanu sprzed dwóch tygodni. Jaki to stan ? Taki, w którym Ray nie jest w stanie ukończyć swojej przedmeczowej rozgrzewki, a tym samym zagrać w meczu. Allen pozostaje jednak optymistą, liczy, że coś się jeszcze zmieni i uda mu się rozpocząć tę serie występem w TD Garden.
- Kolano Pierce'a rzekomo nie przeszkadza mu podczas chodzenia czy lekkiego truchtu, ból doskwiera mu natomiast przy każdym jego nieregularnym zgięciu. Co więcej, Paul przyznał, że nie uda mu się wyleczyć tej kontuzji dopóki sezon się nie zakończy.
- Ramię/bark Bradleya również nie jest w dobrym stanie. Avery zmaga się z bólem, co rzutuje na jego grze, stara się on jednak przejść przez to z zaciśniętymi zębami i dawać z siebie wszystko na boisku.

Jak więc będzie wyglądał dzisiejszy mecz ? Nie mam pojęcia. Pocieszający jest fakt, że w ostatnich 17 meczach w TD Garden Boston notują imponujący bilans 16-1, gdzie jedyną porażką jest przegrany jednym punktem pojedynek ze Spurs. Dodatkowo Celtics wygrali wszystkie dotychczasowe mecze rozgrywane u siebie podczas tegorocznych playoffów. 

poniedziałek, 7 maja 2012

Gdzie TD Garden odbyło zasłużoną fetę.

To był ten jeden mecz, na który czekaliśmy od czasu blowoutu Miami w ogródku. Ile znaczy dla Celtics Ray Allen ? Mieliśmy okazję zdać sobie z tego sprawę wczoraj. Masa miejsca w środku dla Garnetta i Rondo to oczywiście zasługa spacingu, za którym tak bardzo tęskniliśmy wraz z Riversem. Paul Pierce był unstoppable, przypominał kolesia, który wywieziony z boiska na wózku inwalidzkim wrócił by pozdrowić fanów ze swojego rodzinnego miasta. Transition offense, Rondo biegnie, rozgląda się na boki, podanie do Paula, lekki stop, follow through, swish, nothin but net. Nie jest żadną nowością, że właśnie tak grający Celtics są w ogóle jakimś zagrożeniem dla Żarów z Miami. Jest jednak kilka mankamentów i to właśnie na nich wolałbym się skupić:
- Brandon Bass nie decyduje się na jumpery jak to zwykł robić w sezonie regularnym, zamiast tego wchodzi w kozioł, a wtedy wszyscy znamy tego efekt. W serii z Hawks nie robi to większej różnicy, ale w potencjalnym pojedynku z Heat będzie to jednym z ważniejszych warunków do zwycięstwa. W dotychczasowych meczach z Heat Brandon notuje 52% skuteczności, będąc 13/20 z bliskiego półdystansu.
- Pietrus wraca do wcześniejszej dyspozycji zza łuku, wydaję mi się, że Mickael zbyt często rzuca z nieprzygotowanej pozycji, będąc po części odwróconym od kosza bądź off-balance.

Spodziewam się, że Hawks wyrwą jeszcze jedno zwycięstwo u siebie, w najbliższym meczu, a seria zakończy się w ogródku w game 6, ale nie obrażę się jeśli zakończy się wcześniej.

It's all about 18.

piątek, 4 maja 2012

Game 3, gdzie kibice Celtics pokażą różnice między 'kibicować', a kibicować

Doszliśmy do game 3, plan minimum wykonany, wygrać na wyjeździe ? check. Wygrać bez Rondo ? check. Mamy zatem powrót do domu, powrót do ogródka i wszyscy oczekujemy wielkiego meczu przede wszystkim od Rajona, ale hola hola, to jest ten legendarny 'trap game' dla C's. Wiele razy w tym sezonie Boston udowadniali, że najlepiej idzie im wtedy, kiedy nikt nie spodziewa się po nich zwycięstwa, kiedy muszą walczyć zawzięcie, odrabiać wielkie straty (Orlando), wygrywać z założenia przegrany mecz (Miami). Dzisiejszy game może okazać się zatem pułapką, podbudowani Celtics znów mogą uznać, że 'rozgrywkę wygrają za nich koszulki' cytując Doca Riversa. Ale jeśli rozgonimy owe czarne chmury z nad głowy możemy spodziewać się naprawdę wielkiego meczu, powrotu Rondo, powrotu do formy Bassa [jego jumpera są ściśle uzależnione od obecności Rajona, Bass w meczach z Hawks: 4/7( 4 asysty Rondo), 10/17(Rondo asystuje przy 6ściu z nich), 3/7 (Rondo asystuje przy 2 rzutach)]. Możemy się też spodziewać trochę więcej produkcji w ofensywie od Pietrusa, który pomimo świetnej obrony w game 2, zawodzi przy rzutach. W meczu nr. 2 widzieliśmy tylko 8 minut od Stiemsmy, Doc postanowił zagrać small-ball, co ostatecznie przyniosło efekty. Jak będzie dziś ? Nie wiemy. Powrót Raya ? Probable, jak zwykle. Jest jednak pozytyw, Allen czuje się lepiej, ostatnio przeszedł nawet cały trening, mimo to jego status nadal określany jest jako game time decision. Wszyscy liczymy na widowisko i obyśmy wszyscy się go dzisiaj doczekali.


poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Flash #4

Zawieszenie Ronda na game 2 staje się faktem.

Bstn Celtics

To jeden z tych trudnych momentów, kiedy wstajesz w nocy, liczysz na łatwe zwycięstwo, zwycięstwo, albo chociaż trochę dobrej koszykówki ze strony twojej ukochanej drużyny, a co otrzymujesz ? Celtics z głową w chmurach, powolnych, zagubionych, nie trafiających swoich rzutów. Garnett, który zaczął mecz od 0/6 na pewno nie pomógł, w pierwszej połowie wyróżniał się jedynie Stiemsma i Rondo. Problem w tym, że szukający pozycji do rzutu Rajon totalnie popsuł ofensywę, widać było zmieszanie na twarzach zawodników Bostonu, biegali jak bezgłowi jeźdźcy, w obronie rotowali wolno pozwalając na łatwe punkty spod kosza. Z drugiej strony taka ofensywna niemoc nie powinna się już w tej serii Celtics przydarzyć, nie był to wszakże wynik jakiejś niesamowicie dobrej obrony Hawks, poza tym 'zielonym' i tak udało się wykonać swój klasyczny run w końcówce i doprowadzić do zaciętego crunch time'u. 0/11 za trzy, kiedy ostatni raz Celtics mieli tak fatalny wynik zza łuku ? w 1991 przeciwko... Charlotte. Pierce jest 1/11 za 3 w meczach przeciwko Hawks w tym sezonie.

Playoffy rozpoczęte od falstartu

Najważniejszą obecnie kwestią dla Celtics nie jest porażka 74-83 w meczu nr 1 na wyjeździe, z której nie należałoby wyciągać zbyt pochopnych wniosków, lecz sprawa Rondo, który może zostać zawieszony na mecz nr 2.
W końcówce spotkania, przy redukcji straty Celtów do zaledwie 4 punktów, miała miejsce walka o piłkę w parterze pomiędzy Smithem a Bassem. Sędzia gwizdnął faul Bassowi, po czym zdenerwowany tym Rondo pobiegł w stronę arbitra krzycząc coś i wpychając się w niego klatką piersiową (natychmiastowe wykluczenie). Po meczu rozgrywający C's tłumaczył, że nie było to zachowanie intencjonalne. Na powtórce faktycznie widać jak przypadkowo następuje na nogę sędziego Davisa i leci nieco do przodu. Po dokładnym obejrzeniu filmiku wydaje mi się jednak, że wykonuje potem dodatkowy ruch klatką w kierunku arbitra i jest to posunięcie celowe. Zresztą oceńcie sami.
Sam mecz był męczarnią dla Bostończyków, szczególnie w pierwszej połowie. Atlanta zaczęła to spotkanie z zaskakującym impetem, grając szybko i trafiając trójki. Po kilku minutach na tablicy wyników widniał rezultat 20-6, i właśnie ten początek zaważył o końcowym wyniku. W pierwszej połowie wyglądało to bardzo słabo - zbyt wolna rotacja w obronie i niska skuteczność. W drugiej połowie wyglądało to nieco lepiej, głównie ze względu na przebudzenie Kevina Garnetta (20/12 w 40 min.) oraz poprawę gry defensywnej (49 pkt Hawks w pierwszej połowie i tylko 34 w drugiej). Zielonym brakowało dziś jednak dużo do zwycięstwa, przede wszystkim odczuwalny był brak Raya Allena (0-11 za 3 całego zespołu). Miejmy nadzieję, że nie powtórzy się już tak fatalny występ Pierce'a (12 pkt, 5-19 z gry i 0-6 za 3). Szczególnych kłopotów dostarczała zbiórka na bronionej desce, rzucały się w oczy częste problemy z chwytaniem piłki, co dało Jastrzębiom kilka łatwych punktów. Pozostali zawodnicy ? Bass - kompletnie zagubiony, Bradley - dużo mniej wkładu w mecz niż miało to miejsce w ostatnim czasie. Z drużyny przeciwnej należy wyróżnić fantastycznego Josha Smitha (22/18), który nie dał się zepchnąć na obwód, a swoim bardzo trudnym rzutem w końcówce przerwał run Celtics.
Bez Rondo w meczu nr 2 (bo wedle przepisów kara powinna objąć najpewniej jedno spotkanie) ta seria może przysporzyć Bostończykom wiele kłopotów. Bez motoru napędowego działań ofensywnych, jakim bez wątpienia jest Rajon, ta ofensywa umiera śmiercią naturalną.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Ostatni podryg Celtics


 Mamy 29 kwietnia, za oknem grzeje słońce, a my - zagorzali fani koszykówki zza oceanu - jak co roku przestawiamy się na amerykańską strefę czasową. Moje serce znów pompuje zieloną krew, a głowa non stop układa riposty na wszystkich niewierzących w 'koniczynki'. W roku 2008 Boston Celtics po dwóch ruchach transferowych wzbili się z dna ligi na jej szczyt, ktoś może powiedzieć, że nie było to żadnym zaskoczeniem, wszak w jednej drużynie znalazły się 3 wielkie gwiazdy, które marzyły o jednym - zdobyciu mistrzostwa. Udało się to już w pierwszym sezonie wspólnej gry „Big Three”, co łatwe nie jest, o czym przekonuje występ Miami Heat w ubiegłorocznych playoffach. Od roku 2008 minęły jednak 4 lata, a pierwotnie koszykarski triumwirat Pierce-Garnett-Allen miał panować przez jedynie 3 sezony. Plany się jednak zmieniły i chyba żaden fan Celtics z tego powodu nigdy nie płakał, a wręcz odwrotnie, to perspektywa oglądania jednego z tych trzech wielkich zawodników w jakiejkolwiek innej koszulce niż koszulka Bostonu mogła przyprawiać fanów o apopleksję. Rok temu mieliśmy tego przedsmak, w przerwie transferowej, generalny menedżer - Danny Ainge dokonał transferu, w którym do OKC trafił członek mistrzowskiej ekipy z 2008 roku - Kendrick Perkins. Doc Rivers wielokrotnie podkreślał jak ważną rolę pełni Perkins w jego zespole, co rusz przywołując argument, że Gang Green w składzie z Big Three, Rajonem Rondo i właśnie Perkinsem nigdy nie przegrał serii w playoffach. Transfer ten okazał się być brzemienny w skutkach nie tylko ze względów czysto sportowych, ale także, a może przede wszystkim ze względu na tak zwane team chemistry. Obecny center Oklahomy był wielkim przyjacielem Rondo, to właśnie młody rozgrywający przeżył ten transfer najgorzej, a efekty były widocznee w grze całej drużyny. Po sweepie z Knicks w pierwszej rundzie, C's trafili na Miami, które okazało się za dużą przeszkodą w drodze po 18 mistrzowski banner. Problemy mnożyły się jak króliki - fatalna kontuzja Ronda w game 3, słabe egzekwowanie ofensywnych zagrywek w końcówce, i wreszcie, w mojej opinii najpoważniejszy z nich - panująca wtedy w zespole atmosfera. Celtics byli rozbici, składało się na to wiele czynników, między innymi ciągłe kontuzje Shaqa, wyżej wspomniana wymiana Ainge'a, a także kłopoty wychowawcze z Rajonem Rondo.
 W tym roku również nie brakuje zmartwień w obozie 'zielonych', ale mimo to udowadniają oni, że jeśli w zespole panuje odpowiednia atmosfera, to są w stanie wznieść się na wyższy poziom. Tegoroczny sezon był specyficzny, wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, możemy zaobserwować jednak pewne zależności. Kilka ekip zaczęło sezon bardzo dobrze (Philly, Miami, Portland) by potem zanotować spadek formy, z drugiej strony kilka ekip zaczęło sezon słabo, by potem zmotywować się i wrócić do walki o playoffy. Do tej drugiej grupy możemy zaliczyć Boston, który po All-Star Break odnalazł w końcu upragnioną chemię w zespole i sprawił, że nikt nie chce spotkać go na swojej drodze w rozgrywkach posezonowych. W 1. rundzie Celtowie (ostatecznie 4 miejsce na Wschodzie) zmierzą się z Atlantą Hawks, jednak bez przewagi parkietu. Mówi się, że będzie to najciekawsza pod względem zaciętości seria na Wschodzie. Obie drużyny wyrównane (dokładnie taka sama średnia punktów i strat (sic!) zdobywana w 3 bezpośrednich meczach w tym sezonie – 86,3 i 17,3) i borykające się z podobnymi trudnościami. W obu ekipach mamy do czynienia z plagą kontuzji wśród podkoszowych – Chris Wilcox, Jeff Green i Jermaine O'Neal (Boston) oraz Al Horford i Zaza Pachulia (Atlanta). W kontekście prawdopodobnej nieobecności tych dwóch graczy Jastrzębi umyka fakt, że Celtics są jednym z najgorzej zbierających teamów po obu stronach parkietu. Udaje się również eksperyment z wystawianiem Kevina Garnetta na pozycji centra. Big Ticket jest w tym sezonie vintage, rozciągając obronę rzutami z półdystansu bądź też robiąc miejsce dla świetnie ścinających pod kosz kolegów (w czym przoduje ostatnio Avery Bradley) – i właśnie to może być w tych pojedynkach czynnikiem X. Kolejną rzeczą wartą podkreślenia jest spadek efektywności we wszystkich statystykach Atlanty w meczach z Bostonem, co jest zasługą świetnej zespołowej obrony. Zdaniem moim, ale i większości ekspertów Zieloni powinni zatem wyeliminować swojego rywala. Trudniejsze zadanie czeka na nich w następnej rundzie – Chicago Bulls (najbardziej prawdopodobny rywal) nawet bez Derricka Rose'a, są w stanie dzięki bardzo szerokiemu i nastawionemu na zbiórkę i obronę frontcourtowi pokonać C's i byliby faworytem tej serii.
 Ale kto wie ? Allenowi i Garnettowi kończą się kontrakty, Pierce przebąkiwał ostatnio o zakończeniu kariery. Być może to jest ten moment, kiedy nazywani (zresztą już od kilku lat) „dziadkami” zawodnicy wykrzeszą z siebie ostatnie pokłady sił i ambicji. Doc Rivers powiedział ostatnio, że będzie to bardzo ciekawa seria i z pewnością drużyna, która wróci z niej 'na tarczy' poczyni gruntowne zmiany w nadchodzącym offseason.

Autorzy: Jsob&Payne


Artykuł pojawił się również na : klik klik

sobota, 28 kwietnia 2012

Flash #3

Kilka newsów z wielkiego świata:
- Doc określił prawdopodobieństwo występu Raya w game 1 na 60%.
- Pierce po raz kolejny potwierdza pomysł zakończenia kariery po tym sezonie, pomimo tego, że zostały mu jeszcze 2 lata kontraktu i 30 mln $ do zarobienia, swoją możliwą decyzje usprawiedliwia w ten sposób : 'Tego lata ta drużyna będzie w procesie przebudowy, nie wiem co planuje zrobić Kevin, nie wiem co zamierza zrobić Ray, a ja sam chciałbym odejść jako Celt, chce zakończyć swoją karierę będąc zawodnikiem Bostonu, naprawdę nie wiem co może wydarzyć się tego lata'
- Nasza numery w tegorocznym drafcie to 21 i 22(wybór Clippers jako część wymiany Perkins-Green). Kogo w historii organizacji wybieraliśmy z numerem 21 ? Rajona Rondo. Kogo z numerem 22 ? Reggiego Lewisa. Jeśli w tym roku udałoby się trafić choćby w 50% tak jak wtedy, byłby to najlepszy draft od dawna.


Ciekawy wywiad z Big 4:
Wywiad-klik

piątek, 27 kwietnia 2012

Playoffs baby !

Boston wygrał dziś z Milwaukee 87-74, jednak wobec zwycięstwa Atlanty oznacza, że to zespół Jastrzębi będzie miał przewagę parkietu w tej serii. O dzisiejszym meczu zbyt wiele powiedzieć się nie da, bo obie ekipy były myślami gdzie indziej - Celtowie w playoffs, a Bucks na wakacjach. Mimo to mecz oglądało się całkiem przyjemnie (choć tylko w pierwszej połowie), ze względu na świetny ball movement grających na luzie C's i przyprawiające o zawrót głowy asysty Rondo. W drugiej połowie na parkiecie oglądaliśmy głównie ławkę która zaprezentowała się bardzo przyzwoicie. Szczególnie cieszył solidny występ Hollinsa (9 pkt, 4/6 z gry i aż 4 bloki), który pokazał, że może być częścią rotacji. Potwierdziły się natomiast przypuszczenia payne'a co do JJ'a Johnsona (2 pkt, spudłowany dunk i airball w 16 min.)i znów nieco apatycznego Danielsa, którzy raczej nie odegrają znaczącej roli w postseason.
Playoffy startują już jutro, czujecie to ? Na koniec podrzucam wam moją ulubioną czołówkę ESPN z ubiegłego roku. It's Playoffs baby ! Stay tuned.



czwartek, 26 kwietnia 2012

Flash #2

W dzisiejszym meczu możemy spodziewać się wszystkich Celtów z wyjątkiem Allena i Stiemsmy. W przypadku przegranej Atlanty z Dallas, które nadal walczy o odpowiednie rozstawienie, nasze zwycięstwo z Bucks daje nam przewagę parkietu w 1 rundzie playoffs.

Boston niezależnie od tego, kto zdobędzie przewagę parkietu, rozpocznie playoffy w niedziele.

środa, 25 kwietnia 2012

Flash #1

Horford nie pojawi się w pierwszej rundzie playoffs(chociaż zmienia co chwile zdanie, więc nie zdziwcie się jak go jednak ujrzycie), Pachulia opuści zapewne pierwsze mecze serii, ale później powinien wzmocnić szeregi Jastrzębi.

Stan zdrowia Raya ulega poprawie, Doc Rivers jest optymistyczny względem jego powrotu. Trener Bostonu zapowiedział również, że Moore, Hollins i Williams mogą spodziewać się kilku minut w występach posezonowych. Zaskakująca nowina biorąc pod uwagę podejście Doca do zawodników drugiego planu.


Pojedynek rezerw w ogródku.

Czego dowiedzieliśmy się po dzisiejszym meczu ?

- Celtics na pewno nie spotkają się z Miami w 1 i 2 rundzie playoffs.
- JaJuan Johnson nie jest gotowy do bycia częścią rotacji, oprócz kilku niezłych zagrań w obronie podejmował nierozsądne decyzje w ataku, rzut nie siedzi mu już od kilku meczy, generalnie wypadł słabo. Statystyki Johnsona 6pkt 3/9 fg 3 zbiórki, 2 bloki, 1 przechwyt, 2 asysty, 2 straty.
- Cieszy występ Pavlovica, który po raz kolejny udowodnił, że można na niego liczyć, kilka fajnych trójek w kontrach, jeden świetny wjazd na 2+1 i jak zwykle twarda i nieustępliwa obrona, my man!
- Drugi mecz z rzędu obserwujemy problemy ofensywne Bassa, chociaż warto odnotować, że większość z tych nieudanych zagrań to izolacje w lowpost, w których Bass nie czuje się najlepiej. Prawdopodobnie grając z big 4 Bass wróci do swojej normalnej dyspozycji.
- Sporo energii od Bradleya, który również nie miał dziś swojego najlepszego ofensywnego występu, ale dał znać o sobie obronie Miami kilkoma wejściami coast-to-coast.
- Daniels powoli zaczyna przypominać Marquisa, którego pamiętamy sprzed kontuzji, chociaż dla mnie nadal wygląda apatycznie.
- 6 strat Pierca, czyżby zbyt długa przerwa dawała się we znaki ?



Historia zatacza koło

Wiemy już, że w 1. rundzie playoffs Celtics zagrają z Atlantą Hawks. Warto w związku z tym pokusić się o retrospekcję dotyczącą ostatniego spotkania tych drużyn w postseason, mającego miejsce w 2008 r. Mimo, że nie było mnie jeszcze wówczas na świecie, postaram się w miarę mozliwości przybliżyć te zamierzchłe czasy.
Działo się to podczas pierwszego wspólnego sezonu słynnej Big Three.  Dołączenie do składu Raya Allena i Kevina Garnetta spowodowało, że z brzydkiego kaczątka (bilans 24-58 w rozgrywkach 2006/07)Bostończycy transformowali w pięknego łabędzia, który został najlepszym zespołem całej ligi w sezonie regularnym 2007/08. Mimo to pojawiły się wątpliwości czy zawodnicy, którzy tak dawno nie grali o najwyższe cele i pod taką presją, dadzą radę. Pierwsze 2 mecze w TD Garden zakończyły się pogromem Jastrzębi. 'It was like...yeah man we're going to sweep them' - słowa KG oddawały ówczesny stan ducha "Gang Green". Kolejne 2 spotkania wyjazdowe zakończyły się jednak rozczarowaniem - dwie porażki odniesione przy niespodziewanie ogłuszającym dopingu kibiców i spikerze krzyczącym 'It's time to shock the world'. Świetnie grał Joe Johnson (choć wtedy czynił to za nieco mniejsze pieniądze) - 35 pkt. w meczu nr 4. Gorszy moment miał z kolei Paul Pierce - 10/27 z gry w obu tych meczach oraz ławka C's, która zdobyła w nich zaledwie 24 pkt. Kolejne 2 starcia padły łupem obu gospodarzy - doszło do game 7, na szczęście w Bostonie. W niej kluczową rolę odegrała znakomita defensywa, która zatrzymała Hawks na 66 punktach. Zieloni wygrali całą serię w bólach wynikem 4-3, co zapoczątkowało ich marsz po 17 tytuł w historii organizacji.
W mistrzowskim DVD z 2008 r. Doc Rivers określił pojedynki z Atlantą jako 'best thing in the world for us'. Miejmy nadzieje, że w podobnym tonie będzie mógł się wypowiadać po zakończeniu rozgrywek, a owa 'best thing in the world' znów okaże się przepustką do wielkich sukcesów.

Skrót z game 7. Zwróćcie szczególną uwagę na 1:03, co stanowi materiał porównawczy w kontekście ostatnich wyczynów Metty Worlda Peace'a. Ciekawostka - Marvin Williams dostał wówczas karę dwóch meczy suspencji.


A tu polecam jeszcze wspomniane mistrzowskie DVD, które oglądam zawsze jak jest mi smutno, jak jest mi źle.





wtorek, 24 kwietnia 2012

Avery Bradley & Art of defence and cutting to the basket.

Mój ulubieniec, żywię do niego naprawdę dużą dawkę sympatii i liczę na jego dobry występ w PO, już nie musimy tęsknić za Tony Allenem ;)



Rajon Rondo 2011-2012



Bostoński szpital.

Niestety możemy zacząć się martwić o Raya, stan zdrowia jego kostki wcale się nie polepsza, co więcej, istnieje podejrzenie, iż jest to wyciągnięcie kostne z którym Allen zmagał się przed samym transferem do Bostonu. W tamtym wypadku kontuzja ta wymagała operacji, tym razem prawdopodobnie skala problemu jest mniejsza, ale pytany o swój występ w PO Ray odpowiada - ' Ciężko to określić w tym momencie. Po prostu wstając rano muszę zwracać na to uwagę [...] muszę to wyleczyć, poruszać się z tym i zobaczyć jak się czuję'

Co do reszty, KG i Pierce powinni pojawić się w dzisiejszym meczu z Miami, występ Pietrusa stoi pod znakiem zapytania, najpewniej decyzja zostanie podjęta tuż przed rozpoczęciem meczu, Stiemsma nie zagra do końca sezonu regularnego, Rondo czuję się lepiej, ale zdaje sobie sprawę, że każdy kolejny upadek na uszkodzone plecy przywróci bóle, dlatego również nie wystąpi do końca sezonu regularnego.

Pozostaje nam zatem czekać na rozwój spraw dotyczących Allena i reszty, wszyscy wiedzą, że zdrowi Celtics to niewygodny przeciwnik dla każdej drużyny na wschodzie, niestety w ostatnich latach musieliśmy zmagać się z kontuzjami, przez co nasze szanse w PO znacznie spadały, miejmy nadzieje, że inaczej będzie w tym roku.

UPDATE: Rondo jednak może się dziś na boisku pojawić, Pietrus out na 100%.

Lista kontuzji w poszczególnych sezonach:

2008 Celtics:
Healthy
2009 Celtics:
Kevin Garnett
2010 Celtics
Kendrick Perkins
2011 Celtics:
D.West
Perkins
JO
Shaq
M.Daniels
Erden
Wafer
B.Davis
Rondo
2012 Celtics:
J.Green
JO
C.Wilcox
Ray Allen
M.Pietrus

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Playoffs preludium.

Playoffy zbliżają się wielkimi krokami, my znamy już swojego rywala, będzie nim Atlanta Hawks. W sezonie regularnym zanotowaliśmy z Jastrzębiami bilans 2-1 na naszą korzyść, wszystkie mecze były zacięte do samego końca, nawet pomimo tego, że w ostatnim z nich Celtics grali rezerwowym składem, który prowadził niesamowity tej nocy Avery Bradley.


Seria zapowiada się interesująco chociaż Doc Rivers jest raczej spokojny o swoich podopiecznych, w ostatnim bezpośrednim pojedynku między tymi drużynami oddał praktycznie HCA(Przewagę parkietu) dając odpocząć swoim weteranom. Celtics mają jeszcze matematyczne szanse, aby uzyskać lepszy bilans od Atlanty, ale wszystko wskazuje na to, że w najbliższy wtorek w meczu z Miami również nie ujrzymy naszych podstawowych zawodników. Doc zapowiedział już w marcu, że jeżeli dojdzie do sytuacji, w której będzie musiał wybierać między walką o wyższe rozstawienie w playoffs, a oszczędzaniem swoich gwiazd, wybierze to drugie.

Niedługo szersza zapowiedź oraz opis poszczególnych matchupów z drużyną Atlanty, zapraszam do śledzenia bloga ;)


Witamy.

Witamy na blogu poświęconemu drużynie Boston Celtics !